• +48 665 656 002
  • kontakt@autocompany.pl

Naprawy blacharskie – porady

Naprawy blacharskie – porady

Jeszcze nie jeden raz przytrafi się nam awaria lub uszkodzenie naszego samochodu. Może to być na przykład małe zarysowanie, wgniotka lub uszkodzenie blachy. Profesjonalny zakład blacharski puści Cię w samych skarpetach, ponieważ bardzo ceni swoją robociznę. Ona jest najdroższa, praktycznie zawsze płacisz za fachową wiedzę oraz doświadczenie fachowca. Dla zobrazowania tego, przytoczę cenę za pomalowanie elementu. Pomalowanie błotnika, drzwi, czy też zderzaka w akrylu kosztuje 300zł (jest to lakier niemetalizowany). W metalikach lub perłach trzeba zapłacić za taką usługę 450zł.

Najważniejszą kwestią jest posiadanie specjalistycznej wiedzy na temat poszczególnych procesów. Pomimo tego, że nie jestem specem z dziedziny lakiernictwa, blacharstwa, samodzielnie potrafię wykonać pewne czynności we własnym zakresie.

Wiadomo, że nikt nie rodzi się ze specjalistyczną wiedzą i od razu nie wyremontuje swojego samochodu.

Mogę jednak polecić Wam mój stary sposób, który przyszło mi wykorzystać w wieku 18 lat, gdy przyszło mi zmierzyć się z zadaniem polegającym na pomalowaniu mojego pierwszego auta – popularnego „Malucha”.

Najpierw odwiedź sklep monopolowy i dokonaj zakupu dobrej flaszki. Z nią udaj się do pierwszego warsztatu blacharskiego, który się nawinie. Zakupioną wcześniej flaszkę wręcz jego szefowi albo osobie, która może podjąć odpowiednią decyzję – pozwoli Ci zabrać jakąś niepotrzebną maskę, drzwi lub inny większą część auta. Elementy takie są warsztatowi zbędne. Najczęściej trafiają do hut, gdzie są ponownie przetapiane Dla Ciebie mogą stać się swego rodzaju boiskiem treningowym, na którym będziesz doskonalić swoje umiejętności. Koniecznie jednak wybierz takie elementy, które posiadają jakieś wgniecenia oraz gładkie powierzchnie.

Dlaczego taki wybór okaże się najlepszym?

  1. Pogięta powierzchnia będzie dla Ciebie materiałem treningowym. Na niej potrenujesz klepanie blachy (zapoznasz się przy okazji z jej właściwościami oraz zachowaniami), szpachlowanie oraz szlifowanie. Będzie on symulować uszkodzenia, które mogą pojawić się w Twoim samochodzie w momencie, gdy jakiś …. uderzy Cię na parkingu pod sklepem.
  2. To najłatwiejszy sposób, najdogodniejsze miejsce do nakładania poprawek lakierniczych na Twoim samochodzie, które są niezbędne, bo jakiś dzieciak z podwórka złożył autograf na Twoim aucie.

Co trzeba kupić?

Są dwa warianty. Jeżeli posiadasz już kompresor (choćby nawet z allegro) i sprawny pistolet lakierniczy to kupisz preparaty w puszkach. Jeżeli nie masz ich do swojej dyspozycji – musisz kupić je w spreju. Oba warianty dają taki sam efekt, choć sprejami znacznie trudniej się maluje. Dobrze jest mieć również szlifierkę oscylacyjną oraz klocek do papieru ściernego będącego ukojeniem dla naszych zmęczonych rąk.

Materiały

  1. farba podkładowa – może być jedna, tak naprawdę powinno sie stosować na gołą blachę jakiś podkład antykorozyjny (ja lubię Novol PE+) i dopiero potem podkład wyrównujący pod lakier, ale na pierwsze lekcje możesz pominąć 2 podkłady i kupić najtańsze. Pamiętaj tylko, jak powinieneś to robić na samochodzie.
  2. 250ml lakieru akrylowego – kolor dowolny, wszystko jedno jaki, pamiętaj dokupić rozpuszczalnik do niego.
  3. 250ml lakieru metalizowanego z utwardzaczem, pamiętaj o dokumpieniu rozpuszczalnika do niego.
  4. 300ml lakieru bezbarwnego czyli klaru, z utwardzaczem, pamiętaj o rozpuszczalniku.
  5. szpachlówka finnish – opakowanie 150g.
  6. papiery ścierne o gradacjach 150-2000, lub włókniny do matowania itp zamiast papierów o drobnych gradacjach.
  7. pasta polerska – na początek może być najtańsza, jakieś Tempo, polecam G3 ale jest droga.
  8. krążek filcowy do polerowania.
  9. rozpuszczalnik nitro lub benzyna ekstrakcyjna.

Zanim skorzystasz z tych preparatów, zapoznaj się ze sposobem ich użytkowania. Dowiedz się jak go używać i w jakich proporcjach

Ty możesz mieć na przykład maskę lub drzwi zabraną od blacharza. Ja miałem do dyspozycji błotnik z Matiza mojej mamy, który został pogięty przez konary drzew leżących przy asfalcie.

Cały proces opiszę chronologicznie. Niektóre etapy możesz oczywiście pominąć, ponieważ drzwi albo maska są już przecież wyjęte.

Demontujemy błotnik z samochodu

Jeżeli na wybranej przez nas części dostrzeżemy korozję, natychmiast przystąpmy do całkowitego jej usunięcia. Musimy ją dokładnie wyczyścić, przeszlifować papierem ściernym (preferowana gradacja w okolicy 400, 800 polecana do zlikwidowania grubszych rys). Jeżeli część jest uszkodzona mechanicznie (blacha została odkształcona) za pomocą małego młotka przystępujemy do klepania. W jaki sposób? Najlepiej od wewnątrz do zewnątrz. W przypadku przykładu ze zdjęcia, klepanie powinniśmy rozpocząć od niepogiętej powierzchni, a dalej kierować się na pogięty obszar w kierunku rantu. Nie przesadzajmy z siłą uderzeń młotkiem. Lepiej uderzyć parę razy delikatnie niż raz za mocno, ponieważ doprowadzi to do pojawienie się widocznych nierówności.

Gdy już uda nam się doprowadzić pogiętą część od w miarę pierwotnego kształtu, przechodzimy do dalszych czynności.

Kolejny etap polega na matowaniu istniejącego już lakieru. Do tego celu można wykorzystać na przykład drobny papier (1000) w połączeniu z wodą lub specjalnej włókniny do matowania (jest skuteczna, rekomenduję ją). Naszym zadaniem jest usunięcie gładkiej powierzchni, by dopiero co nałożony lakier miał możliwość zaczepienia się. Jeżeli matowanie się nie powiedzie, bardzo możliwe, że lakier zacznie schodzić płatami.

Jeżeli matowanie przeprowadzimy dokładnie, to przy pomocy papierowego ręcznika (kuchennego lub łazienkowego) nasączonego benzyną ekstrakcyjną lub rozpuszczalnikiem nitro umyjemy również powłokę błotnika. Taki zabieg wykonuje się delikatnie i powtarza przynajmniej dwa razy. Nieprecyzyjne odtłuszczenie sprawi, że lakier nie będzie mocno przylegać do powierzchni (efekt tzw. „rybich oczek”). Możliwe jest pozostanie resztek pyłu oraz brudu. Jeżeli wszystko lśni, przystępujemy do nakładania podkładu. Bez problemu zrobimy to przy pomocy sprayu. Gorzej, jeżeli mamy podkład jest w puszce, doradzę żeby zawsze był nieco rzadszy niż zaleca producent. Będzie wtedy łatwiej rozchodził się po powierzchni. Lepiej zrobić dwie lub nawet trzy cienkie warstwy niż jedną grubą.

Po tym jak podkład wyschnie, musimy się zmierzyć z kwestią nierównej blachy. Nie ma sensu od razu malować podkładem i potem zabrać się za szpachlowanie. Są dwa warianty działania. Pierwsza szkoła mówi, że szpachlę kładzie się na blachę od razu. Druga opcja polega na szpachlówka trzyma wilgoć, dlatego lepiej żeby została nałożona na podkład. To kwestia bezpieczeństwa blachy, ponieważ, nawet jeśli w szpachlowane miejsce uderzy kamień, który przebije lakier, to blacha nawet jeśli wchłonie wilgoć pozostanie nienaruszona. Jeśli chodzi o szpachlowanie, to wyróżniam odmianę z włóknem, które są niezwykle wytrzymałe oraz mocne (kładzie się je na miejsce połączenia blach oraz na największe uszkodzenia) oraz szpachlówki wykańczające. Jeśli błotnik wyklepaliśmy niemal idealnie, nałóżmy cienką warstwę szpachlówki. Jak wyschnie, to przechodzimy do zgrubnego szlifowania (używamy tutaj grubego papieru 150-180). Jeśli poczujemy, że powierzchnia jest już prawie równa – stosujemy papier 500-600, delikatnie szlifujemy, by na zakończenie skorzystać z papieru 800-1000. Gruby papier na pewno spowoduje widoczne i głębokie rysy. Tu panuje zasada: im drobniejszy papier – tym rysy szybciej i łatwiej zostaną wypełnione przez nowy lakier.

Nie masz co panikować, jeśli podczas szlifowania szpachlówki blacha „wyrwie się” spad kładzionego podkładu albo lakieru. To normalne, nie tylko Tobie się to przydarzyło. Nie masz żadnych powodów do obaw. Jeżeli błotnik można już poddać dalszej obróbce, to działamy dalej. Jeżeli nie jest gotowy – powtarzamy szpachlowanie i szlifowanie do skutku, aż poczujemy błogą równość pod naszymi palcami. Taki stan widoczny jest na zdjęciu poniżej. To mój Kadett → podkład, szpachlówka z włóknem, podkład, szpachlówka wykańczająca, podkład i przygotowanie pod lakier.

Kluczowe jest to, by ilość szpachlówki była minimalna. Tynkować możemy ściany w mieszkaniu, nie nasz samochód. Jak skończymy to dajemy podkład antykorozyjny jako uwieńczenie całości. Jeżeli element tego nie wymaga podkładowania całości – wykonujemy je jedynie w wybranym miejscu. Zróbmy wtedy zapas na ok. 10cm w przypadku zdrowej powierzchni. Następnie matujemy, tak jak wcześniej napisałem. Przy okazji można pousuwać purchle rdzy. Czasem może być ich naprawdę dużo!

Perfekcyjnie zmatowany podkład myjemy za pomocą nitro albo benzyny ekstrakcyjnej – to idealne przygotowanie do pierwszej warstwy lakieru.

Malowanie

Bez względu na rodzaj naszego lakieru – zawsze stosujemy tę samą procedurę. Ja zawsze na początek nakładam jedynie cieniutką warstwę lakieru właściwego, potem kładę nieco grubszą warstwę. Spokojnie odczekuję kilka chwil i kładę drugą, zaczynając tak samo jak w przypadku pierwszej. Wszystko robię tak samo, tą samą metodą. Te dwie cienkie warstwy wystarczają, by dokładnie pokryć całą powierzchnię.

Ważne

Na początek biorę się za najmniej widoczne elementy, np. wnęki błotników. Załatwiam je szybko przez dwa mocne przetarcia i zapominam o nich. Nierówne powierzchnie są delikatne – zajmuję się więc nimi z odpowiednim wyczuciem. Pistolet może się zaciąć i wtedy będzie nieprzyjemnie.

Jeżeli dysponujesz lakierem metalizowanym (jak w „moim” Matizie) to:

  • baza zapylony + 2 cienkie przejścia
  • bezbarwny cienka warstwa + gruba warstwa

Teraz daje mu spokojnie schnąć.

Jak już zamontuję i dopasuję wszystkie elementy to używam wodnego papieru 2000 i usuwam nim zacieki, jeżeli się pojawiły (przy pierwszym malowaniu to pewniak). Klocek lub szlifierka, moczone wodą. Jak zaciek zejdzie do powierzchni lakieru – używam pastę polerską, krążek i wiertarka (najlepiej z regulacją prędkości). Na niskich obrotach i moczymy wodą zaczynając jednocześnie polerować. Zaciek zostanie tak zlikwidowany. Jeśli chodzi o duże zacieki to tutaj korzystamy z papieru 2000, ścierając dwa lub trzy razy. Zawsze ścieramy delikatnie, trzeba mieć wyczucie. Inaczej przebijemy się przez lakier.

Analogicznie jest z granicami lakierów. Na starym systematycznie nowy.

Jak już dojdziemy do ładu ze wszystkimi czynnościami to zobaczymy efekt. – wprawi nas w zadowolenie. Będziemy z siebie dumni.

Życzę powodzenia, bo będzie Wam potrzebne. Nie można zrażać się pierwszymi niepowodzeniami. Nie od razu przecież Kraków zbudowano. Metoda prób i błędów jest tutaj kluczem do sukcesu. Lakiernictwo to ciężki kawałek chleba. Uczy cierpliwości oraz konsekwencji. Wszystkie te gorzkie doświadczenia osłodzi nam jednak efekt, którym się zachwycimy.